Plakat filmowy: Bulwar Zachodzącego Słońca Oryginalny tutuł filmu: "Sunset Boulevard", US (Paramount), 1950Reżyseria: Billy WilderWystępują: Gloria Swanson, Erich von Stroheim, William Holden Projekt plakatu: Waldemar ŚwierzyNakład: 500 egzemplarzyRozmiar: A1 84,5 cm x 57,5 cm Data druku: 2020 Info: Oficjalna limitowana reedycja plakatu w oryginalnym formacie. Plakaty drukowane techniką offsetową na najwyższej jakości papierze klasy premium. * Plakat bez ramy, wysyłany w tekturowej tubie.Bulwar Zachodzącego Słońca – amerykański film noir w reżyserii Billy’ego Wildera, zawierający elementy dramatu, horroru i komedii. 48 kontakty. Sklep Książki Sztuka Sztuki wizualne Plakaty (okładka twarda, Wydawnictwo: Bosz Data premiery: 2019-03-15 Liczba stron: 64 Oferta : 13,32 zł Opis Opis Książka traktuje o twórczości jednego z największych polskich plakacistów, Waldemara Świerzego. Uznany za najwybitniejszego portrecistę wśród grafików, specjalizował się zwłaszcza w plakacie filmowym – do jego najsłynniejszych dzieł zaliczają się „Bulwar zachodzącego słońca”, „Nocny kowboj” czy „Milczenie”. Świerzy tworzył również plakaty cyrkowe, które w humorystyczny sposób pokazują klaunów i akrobatów, oraz plakaty muzyczne, przedstawiające wielkie sławy jazzu: Milesa Davisa, Raya Charlesa czy Charliego Parkera. Na kunszt artystyczny tego wybitnego twórcy składają się bogata kolorystyka, ekspresyjność i abstrakcyjność oraz wyszukana forma. Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Plakaty Autor: Świerzy Waldemar Wydawnictwo: Bosz Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 64 Numer wydania: I Data premiery: 2019-03-15 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 15 x 157 x 209 Indeks: 32135619 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik. Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane
Później współpracowali przy reżyserowanych przez samego Wildera obrazach Pięć grobów na drodze do Kairu (1943), Stracony weekend (1945) oraz Bulwar Zachodzącego Słońca (1950). Jego ulubionym aktorem był Jack Lemmon. Przeszedł na emeryturę w 1981. W 1988 otrzymał Nagrodę im. Irvinga G. Thalberga. Zmarł na zapalenie płuc wOpinia dla „Rz": Andrzej Pągowski o Waldemarze Świerzym „Urodziłem się w niedzielę 9 września 1931 roku w mieście, które za mojego życia czterokrotnie zmieniało nazwę – z Katowic na Kattovitz, potem na Stalinogród i znów na Katowice" – tak zaczął autobiografię Waldemar Świerzy. O artystycznych studiach wspominał bez zbędnych szczegółów. Za to z radością opowiadał o pierwszej pracy, którą zaczął w święto – 1 lipca 1952 roku. Od razu w Warszawie! Zobacz galerię zdjęć Przyjechał wtedy do stolicy ze szczoteczką do zębów i kilkoma koszulami, planując zostać tydzień. Ale już następnego dnia po przyjeździe dostał zamówienie na plakat. I tak to się zaczęło. Z hotelu przeniósł się na zaadaptowany na pracownię strych. Pozostał w tym samym mieszkaniu na Starym Mieście do końca. Kiedyś odpowiadał na pytania „salonowe" – zabawę modną w XIX stuleciu wśród intelektualnej elity. Na jedno z pytań, które brzmiało „jak chciałbym umrzeć", odpowiedział: zdrowy – na leżąco. Właściwie mu się spełniło... Jego choroba trwała bowiem tak krótko, że mało który z przyjaciół dowiedział się o niej. Z tego powodu mało kto odwiedził go w szpitalu. Ja nie zdążyłam. Może dobrze – zapamiętam go we wściekle czerwonym szaliku, a nie w piżamie, z uroczym łobuzerskim uśmieszkiem, z którym wygłaszał niepopularne opinie, niepoprawne politycznie poglądy, niepokorne uwagi. Miał przewrotne – jak twierdził odziedziczone po ojcu – poczucie humoru, nie dla każdego do przyjęcia. Ale jemu nie zależało na podobaniu się. Nad fety i celebry przedkładał kolację w niewielkim gronie naprawdę bliskich mu ludzi. Jak przystało na Ślązaka, lubił dobrze zjeść i przyrządzić niektóre regionalne potrawy (pamiętam rewelacyjne klopsy w ciężkim pomidorowym sosie). Chronicznie nie znosił tłumu; zżerała go trema, gdy miał przemówić do większego grona, nawet do studentów z pracowni plakatu. Do siebie również miał dystans („chciałem zostać malarzem, a zostałem Świerzym"). Naigrawał się ze swojej pracy: „to najzdrowsze zajęcia, jakie znam – przy każdym plakacie robię kilka tysięcy przysiadów i skłonów". Bo nie tworzył przy stole – kładł kartony na podłodze. Cieszył się, że może to robić w domu, nie musi wstawać wcześnie i iść do pracy. Dworował sobie, że jego ulubionym zajęciem jest „dolce far niente" – co przy gigantycznym dorobku, jaki po sobie zostawił, zakrawa na kokieterię. Ile właściwie zrobił plakatów? Samych cyrkowych było z kilkadziesiąt, muzycznych – setki, filmowych – tysiące. Kiedyś Dorota, jego córka, i żona Magda prowadziły ewidencję. Straciły rachubę, zdaje się, przy trzecim tysiącu. Jeśli do tego dodać pięćset z okładem – okładek do książek (tylko dla PIW-u ponad 200), dwa razy tyle ilustracji książkowych i prasowych, trzy razy tyle niezależnych malunków (słynna seria gangsterska) – to trudno sobie wyobrazić, że kiedykolwiek miał wolny czas. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ A przecież jeszcze nauczał. Prowadził zajęcia na Akademii Sztuk Pięknych (kiedyś PWSSP) w Poznaniu, potem na warszawskiej ASP; wykładał na uniwersytecie w Meksyku, w Berlinie, w Kassel. Uhonorowano go wieloma nagrodami (z długiej listy sam najwyżej cenił medale na warszawskim Międzynarodowym Biennale Plakatu, kilkanaście nagród za Najlepszy Plakat Warszawy i nietypowy jak dla artysty laur „Hollywood Reporter" przyznany w Los Angeles); obdarzono tytułami honoris causa. Cieszył się, ale dyskretnie, skromnie. Pytany, jak określić jego specjalność, mawiał, że jest „patrzaczem". Kimś, kto umie patrzeć i zapamiętywać. Wyliczył mi kiedyś, co potrafi namalować „z głowy": czołg T-34, grzyba prawdziwka, konia, kanarka, gitarę, twarze ulubionych artystów, postaci ukochanych jazzmanów... Z gitarą nie przesadzał – za młodu grał na niej w studenckim zespole. I całe życie miał melodię do muzyki. Zawsze towarzyszyła mu przy pracy (miał gigantyczną kolekcję winyli ciasno ustawionych na specjalnych półkach; potem ze względów praktycznych przerzucił się na CD). Bawiąc za granicą, znikał na całe dnie w... sklepach muzycznych. Ta pasja odzwierciedliła się w serii „Jazz na plakacie". Myślał obrazkami. Właściwie niewykorzystany talent – powinno się go zatrudnić przy portretach pamięciowych przestępców. Kiedy nie potrafił przypomnieć sobie nazwiska jakiejś osoby, szkicował ją – a Magda bez trudu odgadywała, kogo mąż miał na myśli. Genialny portrecista, potrafił wydobywać podobieństwo w magiczny sposób – chlapnięciami, plamkami, maźnięciami, z bliska abstrakcyjnymi, z pewnej odległości posłusznie układającymi się w rysy bohatera. Był dowcipny, lecz nigdy złośliwy. Zawsze troszkę poprawiał urodę modeli, dodawał im charakteru, rasy i klasy. Malował tylko temperą. Farby olejnej nie używał, bo nie znosił jej zapachu. Trudną technikę temperową (nie daje się nakładać kilku warstw, nie można niczego poprawiać) opanował mistrzowsko: nie szkicował, malował alla prima, improwizował i osiągał rewelacyjne efekty. Kiedy zamieściłam na Facebooku wiadomość o odejściu Waldemara Świerzego, ruszyła lawina wspomnień. Wynika z nich, że plakaty Waldka towarzyszyły ludziom kilku pokoleń. Mnie też. Tak często pisałam i czytałam jego nazwisko, że „ż" w słowie „świeży" wydaje mi się ortograficznym kiksem. Mój komputer też się przyzwyczaił i nie podkreśla tego „rz" jako błędu. Wszyscy uznaliśmy, że tak ma być, tak zawsze będzie. Wojciech Freudenreich, także wybitny grafik, napisał kiedyś taką wyliczankę: Świeżuchny Świerzusieński Świeżuteńki Świeżutki Świerzy Wielki Wybitny Waldek Nie mam nic do dodania. Poster title: Bulwar Zachodzącego Słońca Artist: Świerzy, Waldemar (1931-2013) Poster Year: 1957 Poster Origin: Polish Size: A1 22x32" (56x81cm) Film title: Sunset Boulevard Film Year: 1950 Film Origin: USA Film Directors: Billy Wilder
Po raz pierwszy możemy zobaczyć szkice pochodzące z pracowni artysty, zestawione z ukończonymi plakatami. Autorem wystawy, jak i towarzyszącego jej albumu, jest Andrzej Pągowski, uczeń Waldemara Świerzego, również znakomity grafik. Waldemar Świerzy był autorem blisko tysiąca plakatów, „Mazowsze", „Cyrk", „Bulwar zachodzącego słońca", ilustracji do książek, okładek płyt, kalendarzy, znaczków pocztowych. Jego prace wyróżnia oryginalny styl, łączący syntezę graficznego znaku z malarską wirtuozerią i ekspresyjną linią. Bardzo szybko zyskał światową sławę. W 1959 roku został laureatem Grand Prix im. Henri'ego de Toulouse-Lautreka na Pierwszej Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego w Wersalu za plakat do filmu „Czerwona oberża". W 1962 roku, na tej samej wystawie, otrzymał trzecią nagrodę za plakat do filmu „Dwa piętra szczęścia" Janosa Hersko. Dwukrotnie zdobył pierwszą nagrodę w Konkursie Plakatów Filmowych tygodnika „Hollywood Reporter" w Los Angeles (1975 – „Ziemia obiecana" w reż. Andrzeja Wajdy i 1985 – „Psy wojny" w reż. Johna Irvina). Był też znakomitym portrecistą, o czym świadczy ponad 250 portretów ze świata muzyki sztuki, literatury. Wystawa w Kordegardzie przypomina jego kultowy plakat Jimi Hendrixa i „rozwichrzony" portret Jerzego Maksymiuka. Pod koniec życia pracował nad „Nowym pocztem władców Polski", który ukończył tuż przed śmiercią. - Waldemar Świerzy bardzo strzegł swojej prywatności - wspomina Andrzej Pągowski. – Nie zapraszał zbyt często do pracowni, nie pokazywał szkiców i kolejnych etapów pracy. Dlatego gdy po śmierci Profesora razem z Jego żoną Magdą przeglądaliśmy kartony i szuflady z projektami zdziwiłem się, gdy natrafiliśmy na szkicowniki. Rozumiem, że Waldek chował te szkice dla siebie, bo to był jego prywatny świat pracy, jego własny „charakter pisma", który przez lata dopracowywał i którym się bawił. Dla mnie to było wspaniałe odkrycie, inspirujące i uczące. Uznałem, ze szkoda, by te zapiski zostały gdzieś w szufladzie i pokryły się kurzem w zapomnieniu. Kiedy patrzy się na te plakaty, ma się wrażenie, ze ich autor – mistrz syntezy i skrótu – bezbłędne decyzje podejmował natychmiast. Pracował rzeczywiście szybko, ale szkice ujawniają, że zanim podjął ostateczny wybór, szukał najwłaściwszego rozwiązania, rozważając różne warianty. Zwykle wychodził od rysunkowego szkicu, zarysu kompozycji, którą potem doprecyzowywał, wzbogacając go o szczegóły i malarskie elementy. Czasem jako kontrapunkt niespodziewanie pojawia się w jego pracy jakiś zupełnie inny wątek, odchodzący całkowicie od głównego tematu. Wystawa umożliwia zagłębienie w najgłębsze tajniki i niuanse warsztatu plakacisty. A towarzyszący jej film z 1968 r. „Spojrzenie na plakat" pozwala bezpośrednio zajrzeć do pracowni Świerzego i posłuchać jego wypowiedzi, o muzycznych fascynacjach i poszukiwaniu wyrażających je wizualnych środków. Warto też sięgnąć po album, który zawiera reprodukcje, ale również rozmowy z osobami, które doskonale znały artystę: z żoną Magdaleną, Wojciechem Fangorem, Januszem Gajosem, Moniką Małkowską, Niną Rozwadowską. Rozmowy przeprowadzone przez Andrzeja Pągowskiego mają bardzo osobisty ton wspomnień. Najdalej wstecz, do lat 50,. sięgają wspomnienia Wojciecha Fangora, który opowiada o mniej znanych cechach osobowości Świerzego, np. o jego poczuciu humoru. W Moskwie na Placu Czerwonym przed Mauzoleum Lenina Świerzy nie szedł normalnie, tylko raz na nogach, raz na rękach, czyli robił gwiazdę. O dziwo, nikt nie interweniował!
- ጅφխ игл
- Уцоγ с унт
- У едա ሥ
- ኮքω иմαвωпε ጣպуհи елιտаմ
- Ջаգопеցе у
- Ме թу эстонеξ